top of page

Robert Stronczewski

Fotografia - pasja, sposób na życie.

Na imię mam Robert. Urodziłem się 27 maja 1980 roku w Lublinie. Od dziecka fascynowałem się lotnictwem pod każdą jego postacią. Już w czasach szkolnych planowałem zostać pilotem, oczywiście myśliwskim. Niestety, życie napisało inny dla mnie scenariusz, więc moją miłość do samolotów postanowiłem przekuć na zdjęcia. Za ich pośrednictwem pragnę pokazać piękno i potęgę maszyn, jakie skonstruował człowiek, aby ujarzmić jeden z najniebezpieczniejszych żywiołów - powietrze. Swoje zdjęcia pragnę robić w sposób uwypuklający interakcję maszyny z powietrzem, ale też czasem traktuję temat zupełnie przyziemnie i robię zdjęcia typowo katalogowe. Zależy to od wielu czynników: sytuacji, miejsca i koncepcji na dany kadr, jaka akurat zrodzi się w mojej głowie.

Swoją przygodę z fotografią lotniczą staram się traktować jak świetną zabawę, która czasem wymaga umiejętności szybkiej orientacji w terenie połączonej z wspinaczką po okolicznych pagórkach. Trzeba uczciwie przyznać, że zabawa ta potrafi czasem wzbudzić uczucie rozczarowania, kiedy kadr nie wyjdzie. Cóż, człowiek uczy się przez całe życie i nie wolno się w takich sytuacja załamywać. Trzeba próbować dalej, a wtedy na pewno dojdzie się do wprawy.
Dla mnie w fotografii lotniczej fascynujące jest to, że nie ma tak na prawdę dwóch takich samych sytuacji i warunków do wykonania zdjęcia, co sprawia że hobby to potrafi przyjemnie zaskakiwać. Swoje zdjęcia wykonuję przede wszystkim na różnych imprezach lotniczych, na które staram się wybierać w miarę regularnie. Były to imprezy krajowe, takie jak Radom Air Show, czy zagraniczne jak International Air Show Waddington lub słynne Royal International Air Tattoo w UK. Te dwie ostatnie imprezy to absolutnie obowiązkowe imprezy, gdy się jest za granicą naszego kraju.

Oczywiście, od niedługiego czasu, lecz w miarę regularnie, staram się fotografować to co przylatuje na moje najbliższe lotnisko, czyli EPLB w Świdniku. Podczas takich wypraw, zwłaszcza w rannych godzinach, można się dosyć blisko spotkać z okazami okolicznej fauny. W tym przypadku stadko saren przyglądało się ruchowi na lotnisku. ;-)

Jestem lotniczym świrem, który stara się nie opuścić ani jednej okazji do obcowania z maszynami latającymi. Dużym ułatwieniem jest w związku z tym współpraca i znajomość z osobami które od lat interesują się fotografią lotniczą.
Są to ludzie, dzięki którym nie dość że miło spędzam czas pod płotem i na terenie lotniska, to jeszcze mogę się od nich bardzo dużo nauczyć. Zwłaszcza w zakresie fotografii lotniczej. Wśród nas są ludzie w różnym wieku. Od starszych i doświadczonych fotografów samolotów ( tu na zdjęciu z Jackiem - doświadczonym fotoamatorem, jak sam o sobie mawia)...

... po bardzo młodych, ale jakże ambitnych i obeznanych z tematyką lotniczą ludzi ( tutaj z Szymonem - młodym pasjonatą, z którym zawsze jest bardzo fajnie i wesoło).

W trakcie moich wypadów na lotniska zdarza się, że droga na upatrzony wcześniej punkt, z którego ma powstać wymarzony kadr, nie jest zbyt dobra. Zdarza się to zwłaszcza w sezonie jesienno - zimowym, gdzie temperatury i dosyć duża ilość opadów sprawiają że się marznie i nie żadko tonie po kostki w błocie. Wielu ludzi pyta mnie, co ja takiego widzę w tym, że nie raz utaplam się po kolana, zmarznę na kość a wracam zadowolony, bo kadr mi wyszedł. Cóż, nie dane im jest zrozumieć czym jest spotting z prawdziwego zdarzenia. Moja odpowiedź wtedy jest krótka - Trzeba to kochać a najlepiej jak w żyłach zamiast krwi płynie lotnicza kerazyna. Wtedy nie ma miejsca na takie pytania i zastanawianie się nad sensem pobytu w okolicy lotniska dla jednego, góra dwóch zdjęć samolotu. Komu przeszkadza błoto w bucie, zimno za kołnierzem i palące słońce w okresie letnim, niech zostanie w domu i zajmie się uprawą kwiatków doniczkowych. W tej pasji nie ma miejsca na marudzenie, że za zimno, za mokro itd.

O wielu z wyżej wymienionych niedogodności zapomina się, kiedy siedząc w wygodnym terminalu lotniska, czy  też hangarze, przegląda się wykonane przez siebie zdjęcia popijając słodką czekoladę lub kawę i w wesołej atmosferze ( bo przeważnie nie jestem wtedy sam) oczekuje się na kolejną maszynę.

Zapraszam do świata lotnictwa widzianego moimi oczami i uchwyconego moim obiektywem.

Robert Stronczewski   falwej.
bottom of page